sobota, 19 marca 2016

Pan Zenon

Pacjent, powiedzmy, pan Zenon. Lat? Koło siedemdziesiątki, czyli jak na internę wcale nie stary. Dotychczasowe choroby? Właściwie żadne, leków na stałe nie bierze, jedyne co, to jakieś suplementy, magnezy, maści. Nic szczególnego. 
Do szpitala przyszedł, bo od paru miesięcy mu duszno. Spać nie może, chodząc się męczy. Lekarz dyżurny, który go przyjmował, od razu pomyślał o chorym sercu i tak wpisał w rozpoznaniu. Poszłam tym torem (tak, to ja dostałam pana Zenona jako swojego pacjenta) i zleciłam niezbędne badania. Wynik? Serce zniszczone tak, że właściwie nic dla pana Zenona się już zrobić nie da, można mu tylko objawowo lekami wylewać gromadzącą się w płucach wodę.
Do tego w badaniach wyszła niespodzianka: powiększone węzły chłonne. Dla niewtajemniczonych napiszę tylko, że oznaczać to może wiele rzeczy, ale w przypadku pana Zenona prawdopodobny jest nowotwór. Pan Zenon od wielu lat pali, schudł. I... kolejne badania. Wygląda to coraz gorzej.
Pan Zenon jest sympatycznym, uśmiechniętym człowiekiem, ale już niedługo może przestać się uśmiechać, gdy powiem mu o wszystkim.