sobota, 30 marca 2019

Psychiatrą nie jestem, ale pogadać mogę.

Tak, psychiatrą nie zostanę, ale staż z psychiatrii odbyć muszę. Postanowiam ominąć Wielki Psychiatryk, gdzie pewnie jest pełno stażystów, rezydentów i studentów, i iść na pewien mały Oddział Dzienny. :)
Oddział Dzienny to dziwne miejsce. Nie ma tam szpitalnych łóżek, są sale z krzesłami i stołami, przy których siedzą pacjenci i rysują, piszą, tworzą. Nie ma wielkiego obchodu z ordynatorem, są rozmowy: z jednej strony grupa psychiatrów i ja z boku, naprzeciwko pacjent, opowiadający o swoim samopoczuciu. Pacjenci lekarza widzą rzadko - głównie jak sami chcą pogadać, dowiedzieć się czegoś o swojej chorobie, poskarżyć się na objawy albo pochwalić sukcesem. 
Każdy pacjent ma ustalony plan dnia iz tygodnia: zajęcia takie i owakie, psychoterapia, obchód z lekarzami, posiłek, leki. Nie ma zalegania w łóżku, nie ma kroplówek. 
Choroby są różne, właściwie większość podręcznika. Są nerwice, schizofrenia, depresja, fobie, dwubiegunówka, zaburzenia osobowości, uzależnienia. Była pani z otępieniem, która przychodziła po prostu pobyć z ludźmi i poćwiczyć umysł. Ważne było jedno: osoba będzie przychodzić codziennie i pozwoli sobie pomóc. Nie było tu pasów, przymusu bezpośredniego, leków dożylnie, gonitw za pacjentami z cyklu "kto pierwszy przy otwartych drzwiach". Tak, tak było w Szpitalu, w którym byłam studentką. ;) 
Tutaj numerem jeden była rozmowa. Czy to z młodym rezydentem albo starszym specjalistą, taka początkowa, z tabula rasa, o pacjencie nie wiemy nic poza kodem na skierowaniu. Czy to z psychologiem. Czy to z całym gremium na cotygodniowych obchodach. Czy to z lekarzem prowadzącym, na luziektórych, w gabinecie, o życiu, o małych kroczkach ku normalności. 
To były bardzo krótkie dwa tygodnie. Dowiedziałam się tam wiele - o ludziach. O cierpieniu. A każde cierpienie jest inne. Moje zaburzenia nie miały tam miejsca: ja byłam lekarzem i słuchałam innych. Byłam tym, komu inni się zwierzali ze swoich problemów, tak jak ja kiedyś się zwierzałam. A tu byłam zdrowa, piękna i młoda, a kto inny był chory i zagubiony. To była cudowna lekcja. Lekcja empatii i wyzbycia się egoizmu. 
Szkoda, że to tylko dwa tygodnie.