niedziela, 25 kwietnia 2021

Tak się złożyło

 Tak się złożyło, że znowu jestem pod wspaniałą opieką naszych pomorskich medyków. Mili pomarańczowi panowie zaprowadzili mnie do swojego powozu. Potem już tylko raz spytano mnie o zdanie, gdy musiałam podpisać papiery. I tak kwitnę tu do dzisiaj, a w następnym tygodniu dowiem się, kiedy wyjdę na pół-wolność, czyli oddział dzienny.

Życie w szpitalu nie jest życiem nudnym, czarno-białym. Ma kolory tabletek, biel pościeli, tęczę ubrań do prania przekazywanych rodzinie przez podwójne drzwi. Covid. Ma kolory obiadu, nieco spłowiałe. Kolor blizn na rękach młodych dziewcząt, które się cięły. Kolor siniaków od pobierania krwi.

Nie musimy nosić maseczek. Covid jest tylko kolejną informacją statystyczną w sali telewizyjnej, izolatką dla nowych pacjentów, brakiem spotkań z rodziną. My kaszlemy krztusząc się chlebem z kolacji, a personel blednie wtedy na myśl o covidowym kaszlu. Zamknęliby cały oddział.

Tęsknię za domem, za moim Love, za rodzicami. Nikt nie może nawet podejść pod drzwi, covid. Siedzę teraz sama na sali, patrzę na biało-żółtą ścianę i mały telefon. Chyba czas kończyć.