piątek, 19 stycznia 2018

Oddział Intensywnej Terapii

Robię staż specjalizacyjny na oddziale Intensywnej Terapii. Jak tu jest inaczej niż na Internie! Jest miło i przyjemnie, tak jak u mnie na oddziale macierzystym przed obchodem kupuje się kawkę, a po obchodzie ją pije, ale...

Na Internie jest prawie pięćdziesięciu pacjentów, na OIT dziesięciu.
Na Internie jeden lekarz przypada na średnio ośmiu chorych, na OIT na dwóch-trzech.
Na Internie przelatuje się po pacjentach, na OIT obchód trwa dwie godziny.
Na Internie rozmawia się z pacjentami, czasem o zdrowiu, czasem o pierdołach, na OIT pacjenci śpią.
Na Internie w obserwacji opisuje się to, co się dzieje z chorym, na OIT podaje się wszystkie liczbowe parametry. 
Na Internie stan chorych sprawdza się rozmawiając lub osłuchując, pytając o samopoczucie, na OIT ma się monitory, respiratory, pulsoksymetry.
Na Internie na korytarzu słychać gwar, krzyki, jeżdżące wózki, na OIT panuje cisza. 
Na Internie pielęgniarek jet dużo i biegają, przetaczają wózki lekowe po salach, mijają się z opiekunkami, na OIT jest ich mało, ale mają mniej pacjentów, każda zajmuje się swoją salą. 
Na Internie mamy opiekunki, które karmią, rozmawiają, biegają, wołają, na OIT są fizjoterapeuci, którzy po cichu, w milczeniu ćwiczą z pacjentami.
Na Internie mamy dziesiątki leków naszych plus szafkę własnych leków chorych, na OIT leki są silniejsze, ale jest ich niewiele. 

Można by znaleźć pewnie więcej różnic. Te oddziały różni prawie wszystko. Wyjątkiem jest jedna cecha wspólna: i tu, i tu cały personel skacze przy chorych i stara się, by jak najwięcej z nich wyszło z oddziału o własnych siłach, nawet jeśli nie na własnych nogach, to przynajmniej żywych. I zadowolonych z opieki.
Byłam już na wielu stażach i praca na większości oddziałów przypominała jednak pracę na Internie. Cóż, na tej specjalizacji robi się staże głównie na oddziałach internistycznych. A to gastroenterologia, a to neurologia, a to kardiologia. Ten staż jest inny. Ale czasem miło zaznać odmiany. :)

poniedziałek, 1 stycznia 2018

Szczęście. Ulga. 24 godziny.

Dwadzieścia cztery godziny uśmiechu, elegancji, profesjonalizmu i bieli. Dwadzieścia cztery godziny w sztywnych ramach i sztywnych ubraniach. Dwadzieścia cztery godziny pracy.

To uczucie, kiedy po ponad dwudziestu czterech godzinach wchodzisz do własnego mieszkania.
To uczucie, kiedy po ponad dwudziestu czterech godzinach rozpinasz guzik od ciasnych spodni.
To uczucie, kiedy po ponad dwudziestu czterech godzinach zdejmujesz skarpetki.
To uczucie, kiedy po ponad dwudziestu czterech godzinach zdejmujesz stanik.
To uczucie, kiedy po ponad dwudziestu czterech godzinach wchodzisz pod gorący prysznic.
To uczucie, kiedy po ponad dwudziestu czterech godzinach otwierasz piwo.
To uczucie, kiedy po ponad dwudziestu czterech godzinach odgrzewasz sobie posiłek.
To uczucie, kiedy po ponad dwudziestu czterech godzinach bezkarnie zanurzasz się w internecie.
To uczucie, kiedy po ponad dwudziestu czterech godzinach kładziesz twarz na poduszce.
To uczucie, kiedy po ponad dwudziestu czterech godzinach przykrywasz się miękką kołdrą.
To uczucie, kiedy po ponad dwudziestu czterech godzinach nie masz przy głowie słuchawki telefonu.

Tego nie da się opisać.