piątek, 13 kwietnia 2018

O niczym

Dziś będzie post o wszystkim i o niczym.

O tym, że mi gorzej ostatnio, łykam leki tak, jak mi przykazał lekarz, wszystko robię, co trzeba, a tu czasem jak trzaśnie złem, to aż mnie skręca. Może to dlatego, że na terapię nie chodzę? Niesubordynowana pacjentka! Nie wiem już, co robić: czasem jest normalnie, mam wolę walki, a czasem... no porażka. 
O tym, że chyba zmiany się szykują w moim życiu. Może zmiana pracy, może tylko obowiązków? Zobaczymy. W każdym razie trochę przesadziłam ostatnio z pracą i mi się styki przegrzały. Muszę coś zmienić, bo zginę śmiercią tragiczną.
Bo o tym, że mi w pracy coraz gorzej, nie muszę chyba pisać. Dyżuruję ponad siły, a koledzy, co dyżurują jeszcze więcej, czepiają się, że mam za dobrze. Atmosfera jest taka sobie, nie mówiąc już o zawiści i obgadywaniu. Nawet nie chcę wiedzieć, co o mnie plotkują za plecami. W twarz i tak usłyszałam w tej pracy zbyt wiele gorzkich słów.
O tym, że koleżanka ze studiów napisała i chce pojechać ze mną na małe wakacje. Wstępnie zaplanowałyśmy weekend w czerwcu. Mam nadzieję na mały wypoczynek. Chociaż do czerwca jeszcze kawał czasu, nie wiem, jak się życie potoczy.
O tym, że pogoda wreszcie dzisiaj jest piękna i zrobiłam sobie tour po Starym Mieście. W krótkim rękawie. Miałam dziś wolne, bo trzeba było pozałatwiać kilka spraw, a że uwinęłam się szybko, to oprócz urzędów zaliczyłam też spacer i przejażdżkę autobusem numer sto po Śródmieściu.
W każdym razie wraz z kwitnącymi drzewami zakwitam i ja - muszę w końcu o siebie zawalczyć. Kiedyś, jakieś sto lat temu, gdy zakwitły kasztany, ja poszłam pisać maturę, jak to śpiewano w przeboju. Teraz matura za mną, studia za mną, egzaminy za mną, a przede mną? Samobójstwo z przepracowania czy zmiana całego dotychczasowego postrzegania świata?
Mam tylko nadzieję, że w całym tym nieprzyjaznym otoczeniu Wy, Czytelnicy, trzymacie za mnie kciuki... :)