niedziela, 8 maja 2016

Szary

Weekend. Siedzę jak ostatni menel, na stole butelki po piwie z wczoraj, nieotwarte pudełko borówek, a ja wyjadam paprykarz szczeciński prosto z puszki. Po jednej stronie laptop z nieśmiertelnymi głupotami na facebooku, po drugiej podniszczona (nie przeze mnie!), książka. Za oknem rozpoczynające się coraz śmielej lato, Słońce wyzierające zza zasłoniętych rolet. 
Takie momenty lubię. Czuję się... jak wszyscy. Jestem małą, szarą osóbką, będącą jak inni, robiącą dokładnie to, co inni, piszącą bloga dokładnie takiego samego jak setki innych lekarzy, studentów medycyny czy kandydatów, które mieszają się w wielkim młynie blogosfery. 
Będąc nastolatkiem, chce się być inni niż wszyscy. Zostaje się emo albo hipsterem, przez co staje się... taki sam jak inni. A ja teraz, już dawno po wieku nastoletnim, chcę być taka, jak inni, anonimowa. I udaje mi się to! Wtapiam się w tłum, uśmiecham ustami duszy, idąc ulicą z obowiązkową siatką z Biedronki, jeżdżę tramwajem wraz z tłumem ludzi, wygnanych piękną, majową aurą z szarych domów.
Po latach rozmów z psychiatrami i psychologami, po garściach małych, białych tabletek, po tysiącach stron powieści, których bohaterowie ukazywali mi, jak żyć, stałam się z moich marzeń wyjętym Szarym Człowiekiem.

:)