Piszę ze swojego pierwszego
niedzielnego dyżuru. Pełne dwadzieścia cztery godziny samotnie w pracy. I po
raz pierwszy bez wsparcia starszych lekarzy, gdyż nie mam nikogo znajomego na
Oddziale Ratunkowym. Po pierwszych kilku godzinach dyżuru miałam już jedno
toczenie krwi, obchód całego oddziału, zlecenia wielu leków, głównie
przeciwbólowych, konsultację internistyczną na kardiologii, kontrolę leczenia
przeciwkrzepliwego u kilku pacjentów, a także zamawianie na cito krwi u
pacjentki, której od wczoraj spadła hemoglobina, co zauważyłam tylko dlatego,
że coś mnie tknęło i sprawdziłam. Ach, no i zapomniałabym o kilku rodzinach
pacjentów, które koniecznie dziś, w niedzielę, musiały porozmawiać na temat
swoich bliskich. Dla każdego znalazłam chwilkę, w końcu gdyby mój krewny trafił
do szpitala, sama też popędziłabym dowiadywać się, co się z nim dzieje.
Oprócz tego kupiłam sobie trzy
kawy i zdołałam napisać ten tekst. Nawet nie zauważyłam, jak minęło siedem
godzin! Spędzam swoje życie w pracy... Może zdołam się nawet zdrzemnąć w nocy?
Na pierwszym dyżurze nie udało mi się to, ale na następnych już tak. Ta
niedziela jest pracowita, ale noc zapowiada się spokojnie, gdyż nie mamy wielu
wolnych miejsc na oddziale, co oznacza, że będzie mało przyjęć. A SOR-owcy
lubią przysyłać nam pacjentów w nocy, gdy wszyscy inni chorzy smacznie już
śpią.
Kawa się kończy, otwieram
ciasteczka. Telefon.
- Pani doktor, proszę o zlecenie
na krew dla pana Berdzkiego.
- Jasne, już lecę.
- No chyba że pani woli toczyć po
nocy – śmieje się pielęgniarka.
- O nie!
W nocy to jam mam zamiar chociaż
na chwilę zawinąć się w kocyk. Zanoszę potrzebną kartkę, idziemy z
pielęgniarką, panią Anią, zmierzyć temperaturę. Trzydzieści siedem cztery.
Toczymy. Opiekunka medyczna idzie z dokumentem po krew, a ja wracam do dyżurki
i zaglądam na facebooka. W biegu odpisuję cieszącym się wakacjami internetowym
znajomym.
O piętnastej mija ósma godzina
dyżuru – jedna trzecia za mną. Już się cieszę na ósmą trzydzieści, kiedy to po
odprawie i po przeczytaniu raportu mojego autorstwa wyjdę z dużego, białego
budynku w brzoskwiniowej spódniczce na piękną, letnią, słoneczną pogodę
doprawioną poranną rześkością.
Pozdrawiam was wszystkich z
dyżuru! :)