Miałam tu taki ładny wpis do napisania, ale zrezygnowałam. Skopiowałam go sobie na lepsze czasy. Może kiedyś...
Na razie wróciłam z domu rodzinnego do Dużego Miasta i jakoś nie mogę się odnaleźć, coś uwiera. Dziś tak bardzo nie chciało mi się iść do pracy! Ale zwlokłam się z łóżka, wsiadłam w autobus (chociaż trudniej mi wysiąść niż wsiąść, jak już wsiądę z zimnego dworu, to mogłabym jechać aż do pętli) i weszłam do dużego, białego szpitala.
Kuszą mnie te dwa dni urlopu, jakie przysługują mi w tym roku. Dziś pomyślałam sobie, że ciekawie by było, gdybym w trakcie odprawy lekarskiej wstała, powiedziała, że mam was gdzieś, idę na urlop i wyszła. Wróciłabym wtedy do domu, zrobiła po drodze małe zakupy i wtuliła się w jakże miękką i ciepłą kołderkę. To stanowczo zbyt przyjemne marzenia.
A jakże dziwnie dziś się poczułam, gdy otworzyłam dziś drzwi mężczyźnie, który zapukał cicho, uśmiechnęłam się i spytałam, czego by chciał, a on do mnie "ja do doktor Dopaminy." Przez chwilę miałam ochotę, jak zwykle, zawołać rzeczonego lekarza z głębi dyżurki. A tu... nie można. Trzeba stawić czoła zmartwionej rodzinie pacjentki i porozmawiać, pocieszyć, ale też być szczerą co do niepewnego rokowania. Dzikie to wszystko, dzikie i straszne.
Na polepszenie nastroju poszłam dziś sobie do sklepu Tchibo i kupiłam dużą caffe latte na wynos. Gdy czekałam na tramwaj w zimnie i jakiejś, na szczęście marnej, namiastce deszczu, popijałam sobie gorącą kawę i marzyłam o cieple mojego małego mieszkanka. Kocham smak kawy, on zawsze pocieszy mnie w złe dni, on też towarzyszy mi w tych dobrych. Tak sobie myślę, czy jeszcze na wieczór nie włączyć kuchenki i nie zaparzyć sobie dobrej, mocnej małej czarnej w kawiarce. Czasem tak robię. Tabletki popijam wtedy kawą. Ciekawe, co na to lekarz. Och, zapomniałam. Ja też jestem lekarzem.
Tak podsumowując: dzisiejszy dzień nie był zły. Więcej, był całkiem przyzwoity. Zapijany kawą, zagryzany wędzonym łososiem i orzeszkami, zaczarowany pisaniem długiego posta na bloga. Nie mam na co narzekać, w końcu nawet ordynator i jej zastępczyni nie robiłymi wyrzutów, że czegoś zapomniałam albo nie dopilnowałam. Było miło, zwyczajnie miło. Czasem wydaje mi się, że bardziej miło, niż na to zasłużyłam.
Olanzapine mozna popijac kawa zdaje sie... szczesliwego nowego roku :) pozdrawiam, nowy czytelnik ;)
OdpowiedzUsuńJa popijam i działa, jak trzeba :) Witam w skromnych progach :)
OdpowiedzUsuń