poniedziałek, 28 grudnia 2015

Bardziej, niż zasługuję.

Miałam tu taki ładny wpis do napisania, ale zrezygnowałam. Skopiowałam go sobie na lepsze czasy. Może kiedyś...
Na razie wróciłam z domu rodzinnego do Dużego Miasta i jakoś nie mogę się odnaleźć, coś uwiera. Dziś tak bardzo nie chciało mi się iść do pracy! Ale zwlokłam się z łóżka, wsiadłam w autobus (chociaż trudniej mi wysiąść niż wsiąść, jak już wsiądę z zimnego dworu, to mogłabym jechać aż do pętli) i weszłam do dużego, białego szpitala.
Kuszą mnie te dwa dni urlopu, jakie przysługują mi w tym roku. Dziś pomyślałam sobie, że ciekawie by było, gdybym w trakcie odprawy lekarskiej wstała, powiedziała, że mam was gdzieś, idę na urlop i wyszła. Wróciłabym wtedy do domu, zrobiła po drodze małe zakupy i wtuliła się w jakże miękką i ciepłą kołderkę. To stanowczo zbyt przyjemne marzenia.
A jakże dziwnie dziś się poczułam, gdy otworzyłam dziś drzwi mężczyźnie, który zapukał cicho, uśmiechnęłam się i spytałam, czego by chciał, a on do mnie "ja do doktor Dopaminy." Przez chwilę miałam ochotę, jak zwykle, zawołać rzeczonego lekarza z głębi dyżurki. A tu... nie można. Trzeba stawić czoła zmartwionej rodzinie pacjentki i porozmawiać, pocieszyć, ale też być szczerą co do niepewnego rokowania. Dzikie to wszystko, dzikie i straszne.
Na polepszenie nastroju poszłam dziś sobie do sklepu Tchibo i kupiłam dużą caffe latte na wynos. Gdy czekałam na tramwaj w zimnie i jakiejś, na szczęście marnej, namiastce deszczu, popijałam sobie gorącą kawę i marzyłam o cieple mojego małego mieszkanka. Kocham smak kawy, on zawsze pocieszy mnie w złe dni, on też towarzyszy mi w tych dobrych. Tak sobie myślę, czy jeszcze na wieczór nie włączyć kuchenki i nie zaparzyć sobie dobrej, mocnej małej czarnej w kawiarce. Czasem tak robię. Tabletki popijam wtedy kawą. Ciekawe, co na to lekarz. Och, zapomniałam. Ja też jestem lekarzem.

Tak podsumowując: dzisiejszy dzień nie był zły. Więcej, był całkiem przyzwoity. Zapijany kawą, zagryzany wędzonym łososiem i orzeszkami, zaczarowany pisaniem długiego posta na bloga. Nie mam na co narzekać, w końcu nawet ordynator i jej zastępczyni nie robiłymi wyrzutów, że czegoś zapomniałam albo nie dopilnowałam. Było miło, zwyczajnie miło. Czasem wydaje mi się, że bardziej miło, niż na to zasłużyłam.

2 komentarze:

  1. Olanzapine mozna popijac kawa zdaje sie... szczesliwego nowego roku :) pozdrawiam, nowy czytelnik ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja popijam i działa, jak trzeba :) Witam w skromnych progach :)

    OdpowiedzUsuń