piątek, 2 marca 2018

Dwadzieścia osiem godzin (SOR)

Godzina zero: siódma rano, wstaję z łóżka, jestem przymulona, a budzik bezlitosny.
Godzina pierwsza: docieram do pracy, przebieram się. Zaczynam funkcjonować.
Godzina druga: pierwsi pacjenci przychodzą, już jedną chorą mam zbadaną. SOR rozkręca pracę.
Godzina trzecia: poczekalni powoli się wypełnia, na razie leniwie.
Godzina czwarta: ktoś przychodzi, ktoś czeka. Kończę swoją "działkę", zaczyna badać koleżanka.
Godzina piąta: bada koleżanka, ja sprawdzam wyniki swoich pacjentów.
Godzina szósta: znowu ja badam. Wypisałam pierwszych chorych. Kogoś z przeziębieniem, kogoś z bólem brzucha bez zmian w badaniach. Reszta czeka.
Godzina siódma: kończę swoją działkę. Jeszcze jeden pacjent, który czeka w poczekalni. Reszta koleżanki.
Godzina ósma: znowu kilka osób wypisałam, pacjenci się cieszą. Dwie osoby przyjęłam na oddział.
Godzina dziewiąta: mam ciężkiego pacjenta, trzeba go szybko przyjąć do szpitala.
Godzina dziesiąta: badam nowych chorych, znowu kilka osób przyjęłam do szpitala, na szczęście nie wszystkich na Oddział Interny. Dwie osoby poszły na Oddział Kardiologii.
Godzina dziesiąta: złażą się. Nagle zakwalifikowali do nas kilka osób naraz. Badamy.
Godzina jedenasta: pierwszy dzisiaj pijany pacjent. Badamy, czując woń alkoholu.
Godzina dwunasta: minęło pół doby od wstania z łóżka. Badam dalej. Pacjenci nadal przychodzą licznie na SOR.
Godzina trzynasta: minęła połowa dyżuru. Kilka osób zalega nam w poczekalni, ktoś siedzi w gabinecie. Reszta czeka na wyniki badań.
Godzina czternasta: coraz mniej osób przychodzi na SOR. Badamy.
Godzina piętnasta: wypisujemy, kogo się da, jednak wiele osób nadal czeka na wyniki badań.
Godzina szesnasta: większość wypisana, kilka nowych osób dopiero kierujemy na badania. Będzie impreza w nocy.
Godzina siedemnasta: Północ. Jedna z nas idzie odpocząć, druga przyjmuje. Ja mam iść odpocząć, jednak mam trzy osoby do wypisania. Piszę wypisy.
Godzina osiemnasta: skończyłam wypisywać tych, co nie kwalifikują się do przyjęcia do szpitala. Jeszcze jedna osoba czeka na wyniki.
Godzina dziewiętnasta: wszyscy wypisani, kilka osób czeka na przyjęcia na oddział. Idę się zdrzemnąć.
Godzina dwudziesta: trochę przysnęłam, dzwoni budzik.
Godzina dwudziesta pierwsza: moja działka, przychodzi pacjent, przyjmuję.
Godzina dwudziesta druga: pojedynczy pacjenci się schodzą, badam, zlecam badania.
Godzina dwudziesta trzecia: w sumie mam na stanie tylko pięciu chorych. Dwoje czeka na przyjęcie na oddział, troje na wyniki.
Godzina dwudziesta czwarta: doba od wstania z łóżka. Ktoś przychodzi, badam.
Godzina dwudziesta piąta: koniec dyżuru! Zdaję pacjentów następnym dyżurnym.
Godzina dwudziesta szósta: chorzy przekazani następnym, pogadałam chwilę z lekarką z oddziału. Wychodzę do domu.
Godzina dwudziesta siódma: jestem w domu, zdejmuję ubrania, idę pod prysznic, wchodzę do łóżka. Jestem zbyt zmęczona, by zasnąć, mam mdłości.
Godzina dwudziesta ósma: zasypiam.

5 komentarzy:

  1. teraz jeszcze mozesz. a za 10 lat to dyzur 24 godzinny nawet lekki skonczy sie 3 dniowym kacem.
    Przed 30 rokiem zycia zrobilem maraton dyzurowy -19 dni bylem w szpitalu po 24 godziny non stop. Spalem jadlem porysznic wszystko w szpitalu.

    A dzis jak robie 40 godzin ciagiem to choruje 3 dni. A tylko 9 lat minelo.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Heh, mój naiwny plan na życie nie przewiduje SOR-u w czterdziestym roku życia...

      Usuń
  2. Uchwala ze kazdy wolno praktykujacy lekarz ma obowiazek od 4 do 8 dyzurow na rzecz szpoitala w miesiacu i git.

    W Szwajcarii tak jest ze masz jako rodzinny 2 tygodnie w roku przewidziane na dyzury (14 dyzurow 24 godzinnych a jak sie nie podoba to oddajesz licencje). Nikt nie narzeka, zwolnienie jest od 65 roku zycia z tychze,.

    Ale w Szwajcarii to lekarzy mnogo. W Pislandii bedzie moim zdaniem dekretem i ukazem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Do czterdziestki mogę dyżurować, ba, nawet i pańszczyznę mogę odrobić w kraju, czy tam "stypendium" jak by tego nie zwał. A potem najwyżej trzeba będzie branżę zmienić na bardziej przyjazną. Medycyna ze swoimi dyżurami to nie jedyna droga w życiu...

      Usuń
  3. Przecież to brzmi jak Auschwitz

    OdpowiedzUsuń