piątek, 13 lipca 2018

Imię do wiadomości redakcji

Zbyszek
Gdy przyszłam ma staż do szpitala spółki X, na internie było wielu lekarzy. Starsi, młodsi, rezydenci, specjaliści... do wyboru, do koloru. Wszyscy szczęśliwi. 
Gdy zaczęłam tam specjalizację, odeszło kilkoro lekarzy. A to emerytura, a to koniec specjalizacji, a to prywatna praktyka. 
Zaczęliśmy we czworo: Zbyszek, Ala, Ola i ja. Szło nam opornie, jak i pewnie innym rezydentom, ale szefowa nie uważała tego za normalne. Co obchód, to docinki, jad, hejt. Tylko Zbyszkowi odbywało się mniej, ale jak się potem okazało, po prostu szefowa wolała mężczyzn lekarzy. 
Ola i Ala odeszły na inne staże: one robiły inną specjalizację i spędziły w naszym piekiełku tylko rok z kawałkiem. Zostaliśmy we dwoje. Mieliśmy dużo dyżurów, w końcu na oddziale było mało personelu. Wielu pacjentów na lekarza. Trudno.

Adaś
Adaś i Łukasz przyszli do nas niedługo później dokładnie rok. Byli piękni, wspaniali... no może nie WYSTARCZAJĄCO piękni i wspaniali, ale jednak - byli. Nowi lekarze. 

Szefowa upatrzyła sobie Łukasza. On był tym dobrym, Adaś tym złym. Łukasz umiał wszystko bez drobnych szczegółów, Adaś nie umiał nic. Łukasz cieszył się estymą. Adaś nienawiścią. W końcu Adaś uciekł do innej lekarki, na inny oddział... ciągle jednak wracał "pod skrzydła" szefowej. Opierdziel, opierdziel, opierdziel. 
No i Adaś uciekł do innego szpitala. Jest daleko stąd, jak się potem dowiedziałam - szczęśliwy. Zostaliśmy w trójkę ze Zbyszkiem i Łukaszem.

Aneta
Potem, pół roku później, przyszła Aneta. Aneta też dostała się w spiralę opierdzieli. Nie była dość "sprytna", jak to określiła szefowa. Aneta miała doświadczenie, dyżurowała już w NOCH. To nic. I tak była zbyt głupia na ten oddział.
Aneta tak jak Ola i Ala - odeszła na swoją specjalizację.

Dorota
Dorota była jak cień: pojawiła się, zaczęła szybko pracować, dostawała pochwały, nawet szefowa nie miała jej wiele do zarzucenia, była ideałem. Nie robiła specjalizacji. Przyszła jako wolny ptak. 
Potem nadszedł jej pierwszy dyżur. Szefowa z innego oddziału załatwiła jej wiele atrakcji, masę przyjęć, problemy, problemy i jeszcze więcej problemów. Dorota ponoć płakała.
Zrezygnowała po trzech miesiącach. Wolała lepszą pracę, wynagrodzenie, miejsce, gdzie płacą nadgodziny, gdzie szanują. Uciekła. Wszyscy wiedzieliśmy, że teraz będzie szczęśliwa.

Rita
A Rita, tak. Rita już gdy zaczynała pracę, była skazana na Wieczny Opierdziel. Szefowa jej nie polubiła, ot tak. 
I tak Rita, miła, wesoła dziewczyna, cierpi w kazamatach Oddziału Bez Przyszłości. Po co? Chyba chce być internistą.

Łukasz
Łukasz długo się trzymał. Pewnego razu zaczepił mnie ksiądz kapelan szpitalny. 
- Pani doktor, pani wie? Doktor Łukasz odszedł!
- Dokąd?
- Na klinikę. Na ostatnim dyżurze był tak śmiertelnie zmęczony... I odszedł. 
Nie zdziwiło mnie to. Wszyscy uciekają.


Ja
Ja uciekłam zaraz przed Łukaszem. Do innej placówki, na inny oddział. Bez szefowej, bez wiecznego zapierdolu. 
Na zawsze.

5 komentarzy:

  1. Ech... Współczuję, że trafiłaś na toksyczną szefową. I gratuluję odwagi, że stamtąd odeszłaś.

    OdpowiedzUsuń
  2. Dziękuję. :) Na szczęście nie ma już czego współczuć... :)

    OdpowiedzUsuń
  3. ale szefow toksycznych jest wiekszosc. Dobry szef to kwiat paproci.

    OdpowiedzUsuń
  4. Relacje bywają różne, ale obecny szef przynajmniej zdaje się mnie nie nienawidzić, heh

    OdpowiedzUsuń
  5. a bym powiedzial na podstawie moich stricte emigracyjnych doswiadczen - zue szef to chlop w zagrodzie i szef podobniue jak chlop mysli.

    Te swinke zachowamy do rozrodu (czyli pchniemy w karierze), te druga przytrzymamy w innym kojcu (niech zapierdala na SORZe), te natomiast zabijemy w sobote aby byla zakaska do wodeczki i kaszaneczka i salcesonik (czyli pozbedziemy sie bez okazji nawet i bez zalu)

    To nic osobistego, to tylko kurwa biznes.

    Swoja droga moj prawnik znajomy ma 27 lat. Pensja 19.000 CHF miesiecznie, 42 godzinny tydzien pracy. Zero nocnych dyzurow.

    A lekarz na dzien dobry ma 7100 CHF brutto i 50 godzin do 90 tygodniowo...

    OdpowiedzUsuń