środa, 19 grudnia 2018

Jak rok temu ryczałam przez całą noc.

Nie, to nie był PMS, to nie była depresja ani nawet nie rzucił mnie chłopak. Ale od początku.
Jak pracowałam w Dużym Szpitalu, to dyżurowałam. Dyżurowałam we dnie i w nocy, w tygodniu i w weekendy, w dni powszednie i w święta. Dyżurowałam także w czasie Wielkanocy, Bożego Narodzenia i Sylwestra. Nie mówiąc już o własnych urodzinach. 
Dyżurował tak każdy rezydent, pod groźbami nieukończenia specjalizacji, wyrzucenia z pracy i takich tam. Część się na to godziła, część odchodziła z pracy. Nie pytajcie, ale pewnie dałoby się to jakoś załatwić prawnie, ale nikt nie miał na to siły. Lepiej było odejść. Tak jak i ja. Byliśmy tchórzami, ale w tym momencie gówno mnie obchodzi, co się tam teraz dzieje (odeszli prawie wszyscy rezydenci, poza kilkoma z syndromem sztokholmskim, o których pisałam w innej notce, im tam dobrze). 
No ale do rzeczy. 
Dwa lata z rzędu miałam dyżur w Boże Narodzenie. Rok temu 25 grudnia. Nie było mowy o wyjeździe na święta do rodziny, więc rodzina przyjechała do mnie. Szykowałam się na to tygodniami, sprzątałam, wymyślałam potrawy, kupowałam prezenty. Przyjechali w Wigilię po południu. Pobyli kilka naprawdę cudownych godzin. Zjedliśmy wigilijne potrawy, wręczyliśmy sobie podarki. I... rozstaliśmy się. 
W Sylwestra miałam mieć dyżur, więc ta okazja do spotkania odpadła. Zostałam sama w pięknie wysprzątanym, pachnącym, PUSTYM mieszkaniu. Rano dyżur.
Wtedy miałam takiego doła, jaki już mi się przez ten rok nigdy więcej nie zdarzył, a miewałam wiele gorszych dni. Płakałam w poduszkę pół nocy, nie bacząc na to, że rano wstanę niewyspana. Było mi zwyczajnie, po prostu źle.
W tym roku jadę do rodziny i spędzimy razem całe piękne święta. Taką mam przynajmniej nadzieję. :)

2 komentarze:

  1. Cześć! Wiem, że nic tak nie denerwuje autorów, jak pytanie o informację z tekstu, ale co mi szkodzi... jaką specjalicację robisz/masz? Czytam tu często o SORze, czy przypadkiem nie choroby wewnętrzne?

    OdpowiedzUsuń