"I wtedy stało się coś niebywałego: na jednym z
noworocznych koncertów na Broadwayu usiadł obok niej przystojny
mężczyzna koło czterdziestki. Miał głęboko osadzone, ciemne oczy, w
które od razu spojrzała nasza bohaterka. Tak zwyczajnie i bez
skrępowania. Mężczyzna okazał się australijskim artystą, znanym na całym
świecie producentem muzycznym oraz w ramach hobby - aktorem teatralnym.
Tym razem poszedł na przedstawienie jako widz.
Kobieta
od razu przypadła mu do gustu. Znał swoją wartość, jednak uznał za
niesamowite szczęście, iż wybrała właśnie jego. Tę jedyną w roku
sylwestrową północ przeżyli razem i skończyli w łóżku w jednym z wielu
zarządzanych przez firmę bohaterki hoteli.
Niedługo
potem narodziła się ich pierwsza córka. Imiona otrzymała po swoich
babciach - pierwsze po Marii po stronie matki, drugie po Nicole, matce
ojca. Była pięknym niemowlęciem, mądrym dzieckiem, ciekawym świata
uczniem i pełną miłości siostrą dla braciszka narodzonego miesiąc po
ślubie rodziców.
Nie byli rodziną w stu procentach
idealną, w końcu dzieci często przebywały pod opieką niani podczas
licznych delegacji rodziców. Nie dawano jednak im odczuć samotności, a
życiowe niedogodności rekompensowano podwójna dawką ciepła w czasie
wspólnie spędzanych chwil.
Maria i Luis mieli
wielu przyjaciół i znakomicie radzili sobie w nauce czy w relacjach z
rówieśnikami. Ona chciała przejąć firmę po matce, cierpliwie pracowała
więc na niższych stanowiskach w mniejszych i większych
przedsiębiorstwach. Jej brat wolał karierę naukową, a dzięki ścisłemu
umysłowi bez problemu skończył studia i rozpoczął pracę na czołowym
amerykańskim uniwersytecie.
Wszyscy żyli długo i szczęśliwie."
Koniec.
Nie tego się spodziewaliście, co? ;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz