piątek, 5 lutego 2021

Toruń – Miasto Aniołów

Szanowna Pani Orchideo, kiedy to się wszystko zaczęło? Te twoje baśnie? Wtedy latem, gdy spacerowałaś po słonecznym Toruniu, po ulicy Warszawskiej, otoczona barwnymi, secesyjnymi kamieniczkami? Byłaś wtedy młoda, piękna i pełna zapału. Radość życia – ot cała twoja głowa.
- Do widzenia! - powiedziałaś ulicy, kamienicom i słońcu. Już nie byłaś dzieckiem.
- Jeszcze się zobaczymy – odpowiedział Stary Rynek.
- Wisłą przypłynę wpław, by was ujrzeć.
Zabrzmiał ostatni dzwonek w IV Liceum Ogólnokształcącym, dzwonek zwiastujący wakacje. Nie dla ciebie jednak, nie tym razem. Ty już na wieki utraciłaś status ucznia, by ugrzęznąć w gęstym i gorącym jak to lato oczekiwaniu na legitymację studencką. Płakałaś po swoim stabilnym życiu, jednak wieczorami, naga w wannie, pisałaś wiersze o Nieznanym.
Przechadzałaś się jeszcze Szeroką, wzrokiem omiotłaś stary budynek Empiku, twoją Mekkę. Pomachałaś Flisakowi i Kopernikowi, pogłaskałaś żaby. Wszystkie.
- Panie Mikołaju, daj mi swoją mądrość, bym nie zginęła w obcym świecie.
- Orchideo, ja dam ci mądrość, ale o siłę i szczęście proś swojego nowego przyjaciela, Neptuna.
Żaba zakumkała w oddali, wypolerowany osiołek mrugnął złotym okiem. Grajek brzdąkał na gitarze „Highway to Hell”, a w takt gruchały gołębie sprzed ratusza.
Spakowałaś te wszystkie słowa i obrazy do walizki zamykanej na szyfr. Taka walizka okrąża pół świata przed swoją śmiercią na wysypisku. Teraz start: Toruń, destynacja: Gdańsk. Bagaż doświadczeń jest cięższy niż udźwignie półka w pociągu. Tylko Ty go uciągniesz.
W przedziale siedziało siedem osób, niepewność, wiara, nadzieja, miłość i osiemdziesiąt procent z matury. Skład relacji Zakopane – Gdynia. Za oknem smugi żółte, zielone, błękitne i złote, w głowie smugi różowe, brokatowo połyskliwe. Twarze współpasażerów skamieniały w milczeniu, nieco wstydliwie, jakby w szumie między uszami rodziły się potencjalne dialogi.
- Pani do Gdańska?
- Do Sopotu, na wakacje.
- Późne to wakacje.
- A dopiero urlop dostałam
Ale żadne z tych słów nie wybrzmiało. Tylko nieskończona cisza między taktem kół wymawiała co sekundę twoje imię.
- Orchideo, Orchideo, Orchideo, Laskowice Pomorskie, Orchideo, Orchideo, Orchideo, Tczew, Orchideo, Orchideo, Orchideo, Gdańsk Główny...
Wysiadłaś we Wrzeszczu, pięknym, starym Wrzeszczu z wyjątkowo brzydkim dworcem. Z tamtego lata zapamiętasz ten dworzec i walizkę podskakującą na nierównościach peronu. Mądrość Kopernika mieszała się i tłukła niczym kryształ.
Pod koniec upalnego września jeszcze raz wyciągnęłaś obrazy Torunia i narysowałaś wszystkie na kartkach bloku technicznego, zwykłym ołówkiem, by nie rozsypały się w szrot. Szkic bez kolorów, bo kolory trzymałaś schowane głęboko za siatkówką oczu, niedostępne dla złodziei marzeń. A byłaś marzycielem.
Podczas immatrykulacji słuchałaś monologu rektora z dumą przynależną ludzikowi sukcesu. Jednemu z setek ludzików w Gdańsku i tysięcy w Polsce. Na katedrze przemawiała twarz, która wywalczyła najwyższy wynik matury ze wszystkich aplikujących. Ona nie była ludzikiem sukcesu – ona była sukcesem. Ty zaczynałaś nowe życie jako szary ludzik.
Byłaś marzycielem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz